poniedziałek, 13 kwietnia 2009

Likier czekoladowy


Ja się ostatnio zauważyłam, że coraz mniej zgadzam z panem mężem. Zwłaszcza po tygodniu gruntownego mycia, prania, odkurzania i pichcenia naprawdę nie mam ochoty nigdzie wyjść, jechać i nikogo odwiedzać. Zrupieciałam? Bo ja przecież zawsze "czemu nie" i "owszem chętnie" coraz częściej mam ochotę po prostu odpocząć! I dajcie mi wszyscy święty spokój.
Owszem, dostałam ten święty spokój dzisiaj po godzinie 20. To tak zwany mój czas antenowy, kiedy to mogę w końcu rozsiąść się wygodnie i degustując leniwie likier czekoladowy oddawać się lubemu domatorstwu. Oczywiście że dałam się wyciągnąć w tereny zielone i w sumie nie było to takie nieprzyjemne. No więc tak sobie tu cichutko posiedzę - bo już mnie po trosze gna w stronę mojego magazynu rzeczy niezbędnych i przydatnych. Przyznam się że z dzisiejszej wycieczki wróciłam z dwoma kamolami które zamienię w .... ale to Ciiii. Chciałam jeszcze taki korzeń zabrać bo i na pewno przydał by mi się ogromnie, niestety nie zmieścił by się w bagażniku naszego samochodu "niebagażowego" więc przecierpiałam ten temat w ciszy. Więc tak oto popijam sobie ten mój likier czyniąc owe podsumowania dni świątecznych. W sumie to mi wyszło że cieszę się na jutrzejszy dzień - w końcu będę mogła póść sobie do pracy :)
Likier czekoladowy
5 żółtek, 25 dag cukru, szklanka mleka kondensowanego (niesłodzone) tabliczka gorzkiej czekolady, 1/4 litra wódki
mleko zagotować i dodać połamaną czekoladę, mieszać aż się rozpuści, przestudzić. żółtka utrzeć z cukrem na gęstą masę, dodawać mleko z czekoladą a następnie cieńkim strumieniem wódkę. Wymieszać i przelać do butelki. Odstawić w zimne miejsce na trzy dni od czasu do czasu potrząsając butelką. Pić umiarkowanie na polepszenie nastroju, na osłodzenie dnia i tak na wszelki wypadek.

5 komentarzy:

Majana pisze...

Swietna propozycja :) Zapiszę sobie do wykonania! :)

Kama pisze...

Kusisz, kusisz tym likierkiem... :)

Bea pisze...

To chyba i ja zrupiecialam ;) Kocham spokojne chwile w domowym zaciszu...
I czemu nie z takim likierem? Chyba by mi posmakowal :)

Pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

Mmmmniammm ;p
Sam nigdy nie robiłem likieru,
ale czekoladowy (dodaję zawsze
kilka kropli mięty /3-4 nie
więcej, by nie "zamienił się"
w "płyn do ust" ;) heh/)
w moim barku być musi (podobnie,
jak bananowy - to jedyne dwa
likiery, które pijam, bo inne -
to są wyłącznie do drink'ów... ;) )

Udanej niedzieli!;)

Sabienne pisze...

Droga DAMQELLE, Twój likier kukułka zwalił mnie z nóg. Zrobiłam go na święta - ależ te święta były udane, hahaha! Teraz czynię go po raz drugi. Mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko zamieszczeniu go przeze mnie na naszym blogu?:)